I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Original text

W dwóch poprzednich numerach opowiadałam o mojej drodze do coachingu. Chcę kontynuować tę historię dalej. Dlaczego to robię? Następnie, aby pokazać, że jeśli zrozumiesz i uświadomisz sobie, że coaching jest twoją ulubioną rzeczą, twoją misją, twoim powołaniem, to znalezienie szczytu jest całkiem realistyczne i osiągalne. I nie musisz być doktorem nauk, aby to zrobić. Dlatego w ostatnim numerze skupiłem się na tym, jak zacząłem prowadzić w Sinton. Jeździłem po Rosji i Ukrainie, prowadziłem szkolenia, załatwiałem różne sprawy organizacyjne w Sinton i wszystko wydawało się być w porządku. Ale z każdym treningiem się zmieniałem (a raczej sam pojawiałem się coraz bardziej). I stopniowo w pokoju zaczęło robić się ciasno. Jeden z moich kolegów mówił kiedyś o pięciu etapach tolkienizmu (od słowa Tolkien). To wszystko bzdury! Elfy, orki... ciekawe, jestem elfem! Wszystko było nie tak. To wszystko bzdury! Więc przeszedłem przez te procesy w Sinton. Od osoby zainteresowanej Syntonem na podstawie książek Kozlova do „elfa” Syntonu, który wraz z Kozlovem opracowuje szkolenia – tę drogę przeszedłem w półtora roku. Droga od etapu „elfa” do etapu „Wszystko było nie tak” zajęła mniej czasu. Już wiosną 2009 roku zapragnąłem zrobić coś swojego. Mój pierwszy trening (a dokładniej jego program) był czymś zabawnym i nieefektywnym, ale potem było dla mnie czymś mistycznym i magicznym. Robię swój pierwszy trening! Hurra! Latem jakoś magicznie udało mi się zebrać i poprowadziłem pierwszy wyjazdowy intensywny wyjazd nad Morze Czarne Nie było to moje najlepsze doświadczenie w roli trenera (połączenie roli trenera i organizatora zrobiło swoje), ale i tak pierwszy naleśnik okazał się nie do końca tandetny spowodowało poważne niezadowolenie na mojej macierzystej uczelni i zdecydowałem się zrobić kilka miesięcy, aby wyjechać na Ukrainę, do Odessy. Formalnie pojechałem tam, aby zbudować Sinton na Ukrainie i naprawdę próbowałem to zrobić przez jakiś czas, ale potem prawie całkowicie przerzuciłem się na własne projekty. W Odessie narodziło się pierwsze pełnoprawne szkolenie Vershina „Wolność bycia sobą”, a potem pierwszy intensywny coaching. Życzę Wam powodzenia Każdy z nas ma swoją drogę do dyrygentury szkolenia, piszcie w komentarzach, myślę, że przyda się tym, którzy dopiero zaczynają.....